środa, 7 maja 2014

Rozdział IV

-Stresik? - zagadnął dość wysoki brunet, którego dziewczynka zupełnie nie kojarzyła.
-Dlaczego? - sprawnie starała się ukryć swoje lęki.
-Wiesz... - kontynuował - Nowa szkoła, wybór domu, znajomi, prawdopodobnie na całe życie. - ściszył głos - A wszystko zależy od jednej, wyświechtanej tiary.
-Ale... - zawahała się Hope. - To przecież norma. Tak było zawsze i tak zawsze będzie, więc po co to roztrząsać?
-Prawda. - zakończył chłopak i, rzuciwszy dziewczynie szarmancki uśmiech, odszedł na tył grupy.
Hope pomknęła wzrokiem za nowym znajomym, ale szpiegowanie przerwał jej wysoki nauczyciel, który koordynował transportem pierwszoroczniaków do Zamku.
-Witajcie! Młodzi uczniowie naszej szkoły! - zawołał donośnym, ciepłym głosem. - Nazywam się Angus Snow i będę uczył was Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. Ale zanim do tego dojdzie, ja, jak i wy, chciałbym się dowiedzieć do jakiego domu zostaniecie przydzieleni. Po uroczystej Ceremonii Przydziału odbędzie się uczta, po której zaś udacie się z prefektami do dormitoriów.  - zawahał się i na chwilę przeniósł wzrok o góry, po czym znów otworzył usta. - Ode mnie to chyba tyle. Więcej dowiecie się od opiekunów waszych domów. Proszę! - powiedział trochę głośniej i pewniej. - Ustawcie się dwójkami i idźcie za mną.
Poczekał chwilę, po czym pchnął mosiężne, wielkie drzwi a z wnętrza Wielkiej Sali wylała się na uczniów fala światła. Stawiali równo krok za krokiem, żeby przypadkiem nie zwracać na siebie uwagi starszych. Wybijanie się na pierwszy plan w pierwszym dniu nie wróżyło nic dobrego. Doszli do niedużego podestu i zatrzymali się. Hope uniosła wzrok i ujrzała mały, drewniany  stołek, na którym stała stara tiara, zaczynająca właśnie w tym momencie swoją pieśń:

Jeśli brak wam świadomości,
Nie lubicie siedzieć w złości,
Do Hogwartu przyjdźcie śmiało,
Tu wam wszystko będzie grało.

Nie znajdziecie tutaj smutku,
Nikt nie będzie mówił "głupku", 
A kiedy zdarzy ci się troll,
Zaraz pomoże ci twój dom.

W nim skryta jest tajemnica,
Każdy czarodziej i czarownica,
Co poznać ją chcą zawzięcie,
Czeka rychłe nieszczęście.

W Gryffindorze czas ci zleci, 
Nie będzie tu niedojrzałych dzieci,
Tylko konkretni czarodzieje, 
Pomyślisz, że to się naprawdę nie dzieje.

Hufflepuff to dobry dom, 
Każdy tu się dobrze bawi, 
Tam prefekci zgodnie działają, 
Wszystkim uczniom czas umilają. 

Ravenclaw choć nie tak znana, 
Spośród czwórki jest wybrana, 
Kiedy masz nauki dar, 
Lub chcesz rzucić jakiś czar. 

Salazar dobrze ci jest znany, 
Choć nie zawsze szanowany, 
Dom swój również miał, 
W Slytherinie będziesz szalał. 


-Dziękujemy! -krzyknął z zachwytem profesor Snow a w całej Sali rozbrzmiały oklaski. - Dziękujemy za przybliżenie naszym pierwszakom wiedzy o domach.  Ale nie trzymajmy ich dłużej w niewiedzy. Gdy wyczytam kogoś nazwisko, wówczas podchodzi do mnie a ja przyozdobię jego głowę Tiarą Przydziału, która wskaże mu dom. - rozwinął długą rolkę pergaminu i wyczytał pierwszą osobę. - Nettles Ackerley!
Z tłumu wyłoniła się dziewczynka o ciemnej karnacji i czarnych, kręconych włosach. Miała duże brązowe oczy, dzięki którym wydawała się bardzo ambitna. Usiadła na stołku i lekko się wzdrygnęła, kiedy Tiara wydała z siebie pierwsze dźwięki.
-Taaak! To nie będzie trudne! - stwierdziła, po czym z całą mocą wykrzyczała. - Ravenclaw!
Dziewczynka zeszła a przy stole Ravenclaw'u rozbrzmiały gromkie oklaski i wiwaty.  "Lee pewnie nie zaklaskał" - pomyślała Hope. - "Pewnie mu się nie chciało" - dodała w myślach. 
-Lucas  Jones! - kolejne nazwisko zostało wyczytane i lista oczekujących zmniejszyła się o jednego małego chłopca, z wyrazem twarzy przypominającym przestraszonego psa. Usiadł i zamknął oczy.
-Hufflepuff! - wykrzyczała Tiara, zanim jeszcze zdążyła opaść mu na głowę. Zszedł z ulgą i ruszył w kierunku swojego stołu, przy którym witali go głośno Puchoni. 
-William Moon! - oczy Hope skierowały się na wysokiego chłopca, z którym miała nieprzyjemność już wcześniej rozmawiać. Wszedł na podest pewnym krokiem z wymalowaną na twarzy obojętnością i lekkim lekceważeniem. Jakby cały system był poniżej jego godności.  
-Slytherin! - wydarła się Tiara tak głośno, że chyba w samym Hogsmeade było ją słychać.  Will odszedł do swoich a w tym samym momencie rozległ się głos prof. Snow'a.
-Hope Fleetwood! - dziewczynka zesztywniała. Nie mogła unieść nogi, aby zrobić krok. Gdy w końcu jej się to udało, poczuła lekkie mrowienie w palcach. Dopiero teraz prawdziwie zaczęła się przejmować wyborem Tiary.  Usiadła na stołku i poczuła czapkę na swojej głowie. 
-Ciekawe! Bardzo ciekawe! - zadumała się Tiara. - Ale ja dobrze wiem, co z tobą zrobić, dziecko! - napięcie wzrosło. Hope tak rozbolała głowa, że czuła, jakby czaszka miała jej zaraz wybuchnąć pod ciśnieniem gorąca. - Slytherin! - rozbrzmiało na cały Zamek.
Nie wierzyła... Wszystkie oklaski, które rozbrzmiały przy stole Ślizgonów, zostały stłumione przez jej mózg.  Zeskoczyła ze stołka i ruszyła w stronę "swoich" jakby całkiem nieświadoma tego, co robi.  Usiadła i od razu poczuła czyjąś rękę na swoim ramieniu. 
-No to spotkałyśmy się szybciej niż myślałam! - powiedziała z zachwytem Narcyza. Hope zupełnie o niej zapomniała. "Może jednak nie będzie tak źle", pomyślała. 
-Typowałam wszystkie domy, ale nigdy Slytherin. - odezwała się po chwili dziewczynka. 
-Ale będzie fajnie, zobaczysz! - odparła entuzjastycznie ślizgonka.  
-Miejmy nadzieję...

***

Ceremonia przydziału skończyła się szybciej niż myślała.  Nim się spostrzegła, wszystkie radosne głosy naraz ucichły, a do mosiężnej ambony z sową o rozłożystych skrzydłach podszedł wysoki mężczyzna o wyrazistych rysach twarzy. 
-Witam was, kochani, w nowym roku szkolnym! - Wielką Salę zalała fala braw. - W szczególny sposób jednak chciałbym powitać naszych najmłodszych uczniów, którzy w tym roku rozpoczną naukę w tej szkole. Dla niepoinformowanych pierwszoroczniaków. Nazywam się Jonathan Quirke i od pięciu lat jestem dyrektorem Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.  Zapewne zobaczymy się w tej Sali jeszcze nie raz i nie dwa, więc sądzę, że po pewnym czasie poznamy się znacznie lepiej. A teraz chciałbym, abyśmy jak co roku odśpiewali nasz hymn, który już od ponad wieków rozbrzmiewa w Wielkiej Sali na uroczystości rozpoczęcia roku. - rozłożył ręce na znak, żeby zacząć. I w tym momencie każdy uczeń zaczął wyśpiewywać pieśń na swój sposób. W takim rytmie i tonacji, jakie w danej chwili mu najbardziej odpowiadały.

Hogwart, Hogwart, Pieprzo-Wieprzy Hogwart,
Naucz nas choć trochę czegoś!
Czy kto młody z świerzbem ostrym,
Czy kto stary z łbem łysego,
Możesz wypchać nasze głowy
Farszem czegoś ciekawego,
Bo powietrze je wypełnia,
Muchy zdechłe, kurzu wełna.
Naucz nas, co pożyteczne,
Pamięć wzrusz, co ledwie zipie,
My zaś będziemy wkuwać wiecznie,
Aż się w próchno mózg rozsypie!


Gdy ostatnia osoba skończyła, a był to chłopak z Gryffindoru, na którego piersi błyszczała złota odznaka Prefekta Naczelnego, na stołach pojawiły się różnorodne potrawy i rozpoczęła się obfita uczta.  
-Tak! - krzyknęła entuzjastycznie Narcyza.
-Co?- zapytała Hope nie do końca wiedząc co się dzieje.
-W końcu znowu podjem trochę mojej ukochanej galaretki. - obie dziewczynki roześmiały się i zaczęły wpychać w siebie trzęsący się deser.

2 komentarze:

  1. Cześć i czołem jestem Zgredek sobie! Zauważyłam moim sokolim wzrokiem, że twój szablon również jest tworzony w tej samej notce co mój, więc postanowiłam wpaść. Yyy... To taka moja szabloniarska *znaczy blogowa. znaczy no wiesz o co chodzi, nie?* solidarność? xD Może zacznę od tego, że uwielbiam pokolenia, które się wymyśla przez siebie samą. Ma się wtedy wielkie pole wyobraźni do wykorzystania i nikt wtedy nie może ci zarzucić, że jest coś niekanoniczne. Mnie to strasznie denerwuje... Kiedyś miałam bloga, gdzie z każdym rozdziałem pisano mi "Tego i tego nie było w kanonie", a ja nie pisałam nic, że to będzie kanoniczne -,- No dobra. Gdzie ja to...? A! Już wiem. Więc, już od razu u mnie zaplusowałaś z tym niekanonicznym *a może jednak?* opowiadaniem. Cholernie się ucieszyłam, że Hope trafiła do Slytherinu *to było pewne jak to, że jestem piźnięta!*, ale to mogło być też związane z tym całym Willem. Od chłopaka po prostu wieje pewnością siebie i obojętnością *ma na to wszystko wyjebane i idzie przez świat, mając wszystko i wszystkich w dupie* No i za to jest u mnie na drugim miejscu w zajebistości postaci na tym blogu ^^ Pierwsze to oczywiście Hope, no ale cóż mi się dziwić? Przecież włożysz w nią pewnie cząstkę siebie samej, więc nie dziwne, że ją polubiłam :D Narcyza jest zajebista i zajmuje jak na razie trzecie miejsce, of course! Lee... Jest popieprzonym Krukonem, który myśli, że wie wszystko i każdy go lubi, ale tak nie jest. Ja go nie lubię! Ech... Nie mam nic do Krukonów, bo sama przez jakiś czas myślałam, że należę do domu Roweny, ale zdenerwował mnie typek. Lądujesz na dnie mojej krótkiej listy i możesz czuć się zaszczycony Lee, bo ja cię nie lubię, a to nie mała sensacja. W większości lubię wszystkie postacie, oprócz paru *no dobra, wielu* postaci. Na przykład, taki Severus Snape mnie denerwuje i go nie znoszę. Spierdzielił życie Harry'emu i Lily, a potem ludzie bezczelnie mówili, że jest dobry. Lucjusz Malfoy, też jest popierdzielony. Jak robi się niebezpiecznie to spieprza gdzie pieprz rośnie i wszystkiego się wyrzeka, ale jak już jest wszystko w porządku to nagle wraca i liże buty. No dobra koniec z moim głupim ględzeniem xD Uwielbiam już tego bloga i z niecierpliwością czekam na kolejny genialny rozdział i więcej ulubionych galaretek Cyzi <3
    Pozdrawiam, życzę weny.
    Wierna *nowa* fanka, której się już nie pozbędziesz,
    Zgredek
    PS. Mogłabyś wyłączyć weryfikację obrazkową? c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgredku drogi!
      Nawet nie wiesz jak długo czekałam na tak budujący komentarz jak Twój! Przepraszam z góry za tą niemała przerwę, ale niestety nie wszystko ode mnie zależy i był mały problem z dostaniem się do internetów. Mam zamiar to nadrobić tak szybko jak się tylko da :)
      Pozdrowionka *.*

      Usuń

Zaczarowani