-Na Pokątną! - krzyknęła Hope i upuściła wgłąb kominka całą garstkę zielonego proszku. Od zawsze uwielbiała podróżować za pomocą Sieci Fiuu. Taka szybka możliwość dotarcia w nawet bardzo odległe miejsca, choć samochody też były niczego sobie z tego względu, że mogła godzinami wpatrywać się w mijane krajobrazy lasów i pól za Londynem.
Nim się spostrzegła, była już na samym środku brukowanej, tętniącej życiem uliczki. Nie mogła oderwać wzroku od różnobarwnych sklepów i straganów. Co chwile z którejś strony została trącana przez starsze czarownice, które były tak zabiegane, że nie sposób było nawet zerknąć dłuższą chwilę na ich twarze.
-Wszyscy są? - poczuła dotyk ręki na swoim ramieniu. Odwróciła pospiesznie głowę.To była mama. Uff jak dobrze. - To chyba możemy iść! - powiedziała panie Fleetwood radosnym, odrobinę podnieconym głosem. Spojrzała na długą listę zakupów. Na której widniało:
HOGWART
SZKOŁA
MAGII I CZARODZIEJSTWA
_____________________________________
UMUNDUROWANIE:
Studentom pierwszego roku nakazuje się zakup:
1. Trzy komplety czarnych szat roboczych.
2. Jedną zwykłą spiczastą tiarę dzienną (czarną).
3. Jedną parę rękawic ochronnych (zalecane ze smoczej skóry).
4. Jeden płaszcz zimowy (czarny, zapinki srebrne)
Uwaga: wszystkie stroje uczniów powinny być zaopatrzone w naszywki z imieniem.
PODRĘCZNIKI:
Wszyscy studenci powinni mieć po egzemplarzu następujących dzieł:
1. Standardowa księga zaklęć st I - Martina McCarthy
2. Dzieje magii - Bathildy Bagshot
3. Teoria magii - Nicholsa Malfoy'a
4. Wprowadzenie do transmutacji dla początkujących - Emerika Switcha
5. Tysiąc magicznych ziół i grzybów - Jamesa Wiltona
6. magiczne wzory i napoje - Eleny McQueen
7. Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć - Newta Scamandrea
8. Ciemne moce: Poradnik samoobrony - Dominique Cathville
POZOSTAŁE WYPOSAŻENIE:
1 różdżka
1 cynowy kociołek (rozmiar 2)
1 zestaw szklanych lub kryształowych fiolek
1 teleskop
1 miedziana waga z odważnikami
1 miotła
Studenci mogą posiadać również jedno, od górnie nie nakazane zwierzątko.
Mama Hope po wstępnych oględzinach listy zrobiła raczej nieciekawą minę i zaraz rzekła:
-Ależ te podręczniki się zmieniają! Korzystałam chyba tylko z trzech tu wymienionych, nie wspominając już, że kilka jest chyba dopiero od tego roku. Ale nic... Proponuję najpierw załatwić te papierkowe sprawy w Esach i Floresach, a później zajmiemy się resztą. - uśmiechnęła się do dzieci. - Lee - zwróciła się tym razem do najstarszego syna. - Masz swój wykaz podręczników? - chłopak sięgnął do kieszeni i bez słowa pokazał matce trochę zżółknięty kawałek pergaminu. - Znakomicie! - krzyknęła i prawie podskoczyła pani Fleetwood, po czym ruszyła prosto do księgarni.
W środku jak zwykle panował przed-szkolny przepych. Jednak pomimo kilku pchnięć i powbijanych w bok łokci, udało kupić się dwa pełne komplety książek w całkiem dobrym czasie.
-Chodźmy teraz po kociołek! - poprosiła podniecona Hope. Weszli więc do sklepu pełnego miedzi i cyny. Ich oczom ukazał się uśmiechnięty, starszy sprzedawca. Zdawało jej się, że jeszcze tu nie była. Może akurat wtedy tata zabierał ją na lody, ale nie myślała teraz o tym intensywnie. Patrzyła z największą ciekawością na wszelkie wyroby dostępne w sklepie. Niby to tylko kociołek ale ona chciała kupić ten najlepszy, który na kształt różdżki, jest przeznaczony specjalnie dla niej.
Po krótkiej chwili wyszła zadowolona z pięknym, błyszczącym kociołkiem, do którego włożyła swoje książki.
***
Różdżka zrobiona z drzewa wiśniowego, błyszczące w słońcu fiiolki, ciężki teleskop, jeszcze cięższa waga, szaty, rękawice, okropna tiara (to akurat mogli sobie darować). Patrzyła na listę zakupów i sprawdzała, czy na pewno ma każdą pozycję.
-Mamo! - zawołała z uśmiechem - Mamy wszystko!
-Cudownie - klasnęła w dłonie mama i już chciała wracać z powrotem do kominka, ale właśnie coś jej się przypomniało. - Zaczekajcie tu na mnie - powiedziała - Muszę jeszcze na chwilę iść do apteki. Zapomniałam, że są mi potrzebne kły węża.
-Ja też chcę iść! - rozentuzjazmowana Hope prawie skakała z radości. Uwielbiała zapach apteki. Tyle ingrediencji w jednym miejscu. Marzenie każdego alchemika. -Mamo, mogę? Proszę. - otworzyła szerzej oczy.
-No dobrze to idziemy wszyscy.
-Mamo - odezwał się chyba pierwszy raz w tym dniu Lee - mogę iść Magicznych Dowcipów Waesley'ów? Umówiłem się tam z kumplami. - matka spojrzała na niego dość podejrzliwie, ale w końcu rzekła:
-idź, tylko żadnych zakupów do szkoły.
***
Otworzyła drzwi i natychmiast usłyszała dźwięk delikatnych dzwoneczków, obwieszczający sprzedawcy przyjście kolejnych klientów.
-Witaj, Irmo! - zza lady wyjrzała prosto na nas niska, skromnie ubrana czarownica. Miała lekko siwe włosy i bystre, zielone oczy. Mama uśmiechnęła się do niej i odpowiedziała:
-Dzień dobry, Klementyno! W końcu znalazłam czas i pretekst, żeby cię odwiedzić.
-Mów, kochana, czego potrzebujesz. I jak tam u ciebie się układa? - sprzedawczyni oparła się o kontuar.
-Same wydatki. Hope w tym roku wyjeżdża do Hogwartu a wiesz, jak drogo to zawsze wychodzi.
-Taak - wzdychnęła kobieta - Ale to już na szczęście za mną. Mój najmłodszy synek właśnie skończył drugą klasę. Kochane dziecko. Moje małe oczko w głowie. - Hope próbowała powstrzymać się od śmiechu. Nie była zgryźliwa, ale nie mogła uwierzyć, że ta pani traktuje swojego czternastoletniego syna jak dzidziusia.
-Takie szczęście! - wybuchnęła dumą pani Fleetwood. - Ja mam jeszcze najmłodszego Aarona, ale to jeszcze dobre trzy lata przed nim. A teraz, kochana, poprosiłabym kilka kłów węża. - zmieniła temat mama.
-Proszę - czarownica wyciągnęła przezroczyste pudełko spod lady. - Wybieraj ile chcesz.
Pani Fleetwood wyciągnęła kilka kłów, zapłaciła i, żegnając się wylewnie, wyszła ze sklepu.
-Kim była ta pani? - zapytała Hope zaraz po opuszczeniu pomieszczenia.
-To Angelina Pince, moja koleżanka z czasów, kiedy chodziłam do Hogwartu.
-Barwna postać... - skwitowała dziewczyna może bardziej do siebie niż do mamy i szybko zapomniała o rozmowie, bo chwile później znów leciała przez tysiące kominków w Londynie, aby dotrzeć do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz