poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Prolog

Stoję na ciemnej ulicy. Z obu stron spogląda na mnie wiekowy, ciemny las. Przeraża mnie ten widok. Nie umiem ruszyć się z miejsca. Fascynuje mnie wizja tego, co spotka mnie za zakrętem, ale wolałabym się cofnąć. Tylko znowu ten głos w mojej głowie nie pozwala robić mi tego, co uważam za odpowiednie. Steruje mną zupełnie, jakbym była pod wpływem Imperviusa. Paskudne uczycie!

Słysze dźwięk. Teraz drugi, trzeci, dziesiąty... Mrożąca krew w żyłach muzyka rozbrzmiewa dokoła. Nie wiem skąd dochodzi. Nie chce jej słuchać. Odwracam głowę, chcąc schronić się przed falami dźwiękowymi atakującymi moje uszy i widzę uskok. Niezmiernie głęboki, ale w dole świeci światło. Bije od niego ciepło i spokój. Waham się... Znowu nie umiem wybrać. Stawiam krok, potem drugi. Nadal stoję i patrzę.

Skaczę. Łagodny, ciepły wietrzyk muska moją twarz. Czuję się tak wolna jak nigdy. Porwana przez świat. Nie muszę już dokonywać męczących decyzji. Teraz pozostało mi jedynie czekać.

Nic nie trwa wiecznie... Płynność lotu zaburza wzrastający niepokój. Nie panuje nad nim. Co będzie jak dotrę do ziemi? Ona pozostanie, a mnie już nie będzie. Rozpadnę się na tysiące kawałków. Kość w krzakach a serce na dnie jeziora. Tak będę wyglądać. Nie chce tego! Nie wiem co robić! Próbuję się ułożyć w pozycji, która zamortyzuje upadek, ale nic z tego. Nadal tkwię w bezruchu, niesiona wiatrem.

I własnie w tym momencie pojawia się ciemna postać. Bierze mnie pod swoje skrzydła i unosi do góry. Stoję na zimnym asfalcie. Znów widzę dokoła siebie ciemny, przerażający las. Dźwięk... To znowu on a za nim cała harmonia następnych. Nie mogę tego wytrzymać. Nie dam rady po raz kolejny...

1 komentarz:

Zaczarowani